środa, 7 grudnia 2016

Kangae cd Grayback

Ze strachem patrzyłam na znikającego w oddali białego wilka. Jego przerażenie udzielało mi się, a po plecach przebiegł dreszcz. Powoli skierowałam wzrok na Graybacka. Wydawał się być zszokowany i zasmucony. Jego oczy spoczęły na moich, ale wytrzymałam to spojrzenie przed parę sekund. W takich momentach... Nie byłam chyba zdolna się peszyć.
- Nie martw się, Kan... - zaczął cicho - znajdą ich. Nic im nie będzie.
W jego głosie, przez dosłownie sekundę, dało się usłyszeć drżenie.
- Czemu zniknęli/ - spytałam szeptem. Graback wzruszył ramionami.
- Nie wiem... - mruknął - Ale... chyba mam złe przeczucia... - wymamrotał prawie niedosłyszalnie, tak, jakby nie chciał mnie wystraszyć tym zdaniem - Słuchaj, Kangae, ściemnia się... Chyba będziemy musieli sobie odpuścić to polowanie.
Rzeczywiście, słońce chyliło się ku horyzontowi, ale nadal pozostało parę godzin do zmierzchu. Kiwnęłam jedynie głową, pozwalając, żeby zawrócił i poprowadził mnie do jednej z wolnych jaskini. Serce mi biło na myśl o dramatycznej reakcji Convela na słowa mojego towarzysza, o jego słowach... I o tym, co mogło powodować w Grayu tą dziwną intuicję. Bądź co bądź, był sporo starszy ode mnie; może z wiekiem nabiera się takiego doświadczenia?
Nasze łapy cicho przecinały powietrze, kiedy bez słowa biegliśmy przez ciemniejący las. Wkrótce ogniste przebłyski zaczęły ozdabiać liście drzew, a nasze cienie się wydłużyły
<Gray?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz