sobota, 25 marca 2017

Od Kangae, cd. Mirabilis

Shika i Amber podbiegli do morza, rozbryzgując słoną wodę na suchy piasek. Mały basior piszczał, kiedy niska fala obmyła mu brzuch. Patrzyłam na nie przez chwilę, obserwując uważnie jak mój syn przewraca Amber na plecy i zaczyna się walka.
Podeszłam do Mirablilisa i położyłam się koło  niego.
- O co chodzi?
- Kan, o nic. Już ci mówiłem.- powiedział ostro. Zamilkłam, odwracając od niego wzrok, patrząc beznamiętnie na szczenięta. Gray już od dłuższego czasu się nie pojawiał w norze, co bardzo mnie niepokoiło. Opuścił nas? Nie, na pewno nie. On nigdy nie zrobiłby czegoś takiego, ale mimo tej pewności nadal nie mogłam pozbyć się dręczącego mnie niepokoju. Parę razy już zupełnie traciłam nadzieję i miałam ochotę się po prostu rozpłakać, ale wtedy podchodziły do mnie moje szczenięta. Shika już nauczył się mówić, więc pytał co mi się stało i czy wszystko dobrze. Amber nie mówiła nic, w ogóle nie wydawała żadnego dźwięku. Chyba pogodziłam się  tym, że nie będzie mogła normalnie żyć.
- Z tobą też nie jest najlepiej, Kangae. - zauważył młody basior. Jasna kulka futra podeszła do nas, uśmiechając się. Przygarnęłam ją do siebie, tuląc do piersi.
- Mamo, Amber wepchnęła mnie do wody! - jęknął Shika, zbliżając się do nas. Woda ciekła ze strąków futra, tworząc za nim niewielkie kałuże. Wadera wyskoczyła z moich łap,  lądując na piersi brata.
- Kan? - trącił mnie Mirabilis. Spojrzałam na niego, tuląc uszy.
- Cóż... - zaczęłam niepewnie - Gray zniknął. Martwię się o niego i o maluchy, ale nie jest to coś, czym powinieneś się przejmować.
<Mirabilis?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz