czwartek, 30 marca 2017

Convel cd. Veter

- Cóż, ciekawa historia - uznałem, przyglądając się basiorowi uważnie.
Zaległa cisza, a ja odwróciłem wzrok. Sokół siedział na pobliskiej gałęzi, przypatrując mi się z niepokojem.
- A ty... miałeś kiedyś towarzysza? - nagle usłyszałem za sobą pytanie, którego kompletnie się nie spodziewałem.
- Co ja mogę powiedzieć... no, miałem - zacząłem z westchnięciem. - Aurum, dostojny ryś, towarzyszył mi na wielu wyprawach i większości pobytu tutaj. Jednak od dawna go nie widziałem, podejrzewamy z Calme, że założył własną rodzinę. Gdy Nesibindi, nasz syn, wymknął się z jaskinii, odszukaliśmy go bawiącego się z rysiem w identycznym wieku, prawdopodobnie synem Auruma.
- Nie miałeś nigdy ptaka? - dopytywał Veter.
- Nie, nie miałem.
- A skąd... skąd właściwie... pochodzisz?
Zamilkłem na chwilę.
- Nie wiem - powiedziałem cicho. - Podobno znaleziono mnie na pustkowiu, Lśniącej Pustynii, samego, bezbronnego i zmarzniętego. Nie wiadomo było, skąd się tam wziąłem, gdzie jest moja rodzina i czemu nadal żyję. Ja sam... nie pamiętam tamtych chwil. Znam je tylko z opowieści - przekazałem basiorowi tyle, ile sam wiedziałem.

<Veter? Wiem, kit za kitem, ale wena poszła ;-;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz