niedziela, 23 kwietnia 2017

Od Hiver cd. Convela (do jakiegoś szczeniaka)

*Przepraszam za tak długą przerwę. Na szczęście już po egzaminach...*

Zapytał się, gdzie byłam. Co robiłam. Sama nawet tego nie wiedziałam. Przez ten czas zdążyłam się pogubić w tej całej chorej sytuacji. Poza tym wciąż czułam na łapach krew ojca, choć robiłam wszystko, by wyzbyć się tego uczucia. Czułam jej metaliczny posmak za każdym razem, kiedy przejeżdżałam językiem po kłach. 
Wbiłam wzrok w ziemię, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Jeszcze przez chwilę czułam ciążącą nad sobą, wyczekującą ciszę. 
- Nieważne - odezwałam się w końcu. - To nic szczególnego. 
Basior nie drążył tematu, co niezwykle mnie ucieszyło. Wiedziałam jednak, że przyglądał mi się, próbując odgadnąć moje myśli. 
- Muszę iść - oznajmiłam i poderwałam się z miejsca, odrywając wreszcie spojrzenie od mieniącej się wody. 
Skinął łbem, wciąż spokojny. Też się wyciszyłam. Szum morskiej wody i drzew, wiatr delikatnie świszczący obok uszu. Całość tak jakby zamarła w tym momencie, odgradzając się od wszystkich innych stworzeń. Tak, jakby tylko nam pozwoliła się tu znaleźć. 
Powiedział coś, lecz zdążyłam już odejść. Jego słowa porwał wiatr. 
Wciąż w lekkim amoku ruszyłam w stronę lasu, zapadając się w chłodnym piasku. Kiedy już znalazłam się między drzewami usłyszałam cichy szmer. Nie przejęłam się tym zbytnio, wiedząc, że jest to raczej małe stworzenie. 
- Kim jesteś? - usłyszałam gdzieś z tyłu. 
Odwróciłam się bez pośpiechu i zmrużyłam oczy, żeby lepiej dostrzec małe coś za mną. Po chwili bezkształtna plama przybrała formę szczeniaka, który teraz wlepiał we mnie swoje ciekawskie spojrzenie. Siedział z lekko przekrzywioną główką i nie wyglądał na takiego, który ustąpi. 
Odwróciłam się jednak i kontynuowałam wędrówkę, do czasu, aż puchata kulka nie przyczepiła się do mojej łapy. 
- Gdzie twoi rodzice? - mruknęłam, przybliżając do niego pysk.

Jakiś szczeniak? Obiecuję, że tym razem odpiszę szybciej c:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz