środa, 19 kwietnia 2017

Od Cadere

Convel oprowadził mnie po terenach watahy, co jakiś czas dorzucając jakiś komentarz do miejsca, w którym się znajdowaliśmy. Szczerze mówiąc, jego monolog nie był zbyt ciekawy, więc po tym wszystkim postanowiłam się wybrać gdzieś na własną łapę, aby się zbytnio nie nudzić.
Pogoda była ładna, chociaż padał lekki, lecz orzeźwiający deszczyk. Lubię deszcz.
Jak również myślałam, nie było to zbyt dużo towarzystwa - wszyscy pochłonięci swoimi sprawami.
Cóż, nie miałam nic do roboty, tak szczerze mówiąc. Żadnego towarzystwa lub kompana do rozmowy. Jest tu jakaś plaża?
Ostrożnie wspięłam się na przewalony konar drzewa i rozejrzałam się po okolicy. Tyle miejsc do zwiedzenia! Jako pierwsze postanowiłam zwiedzić coś, czego jeszcze nigdy w życiu nie widziałam. Było pięknie! To była równa polana z wieloma kwiatami. To się chyba nazywało łąka. Postanowiłam zostać na niej trochę, skoro jak na razie nikt mnie nie woła. I raczej to się nie zmieni. Cóż, płakać nie będę. Tyle czasu dla mnie i tylko dla mnie!
Swój wolny czas postanowiłam spędzić w strumieniu, trochę się ochłodzić. Zanurkowałam głęboko pod wodę i próbowałam przepłynąć tak jak najwięcej. Kiedyś z rodzeństwem sprawiało nam to ogromną frajdę. To było coś w stylu zawodów - kto najdłużej wytrzyma.
Kiedy już miałam się wynurzyć, uderzyłam pyskiem o coś. A raczej o kogoś. Ktoś także postanowił się przekąpać, akurat w tym samym momencie, co ja.

Veter? To tak najchętniej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz