środa, 15 czerwca 2016

Od Convela - Jak dołączyłem

- Tak więc, nie zwlekając dłużej, oświadczam, że Convel zostaje wygnany z watahy! - wykrzyknął basior Alfa.
Moja matka popłakała się i klapnęła na ziemię, rozpaczając. Dwóch strażników z włóczniami podeszło do mnie, trzeci zaszedł od tyłu i złapał za kark. Szamotałem się, ale nic to nie dawało. Wilk niósł mnie w pysku, a za nim wędrowało dwóch pozostałych, z wymierzonymi we mnie włóczniami. Zacząłem żałośnie popiskiwać. Nie płakałem, ale byłem zawiedziony. Wyrzucili mnie już daleko za granicami watahy, do dzikiej puszczy na Terenach Niczyich. Jeden z nich sprawił mi głęboką ranę na tylnej, prawej łapie, na znak wygnania, po czym wszyscy troje oddalili się w błyskawicznym tempie. Próbowałem za nimi biec, ale miałem za krótkie łapy.
* * * Rok Później * * *
Zmęczony i brudny, na dodatek podrapany, wędrowałem gęstym lasem, używając kłów do rozcinania liści i torowania sobie drogi. Nagle w oddali dostrzegłem coś białego. Rozpocząłem szybki bieg. Po chwili dotarłem do wilka polarnego przyczajonego w krzakach. Nawet mnie nie zauważył, ale był nieco większy. Zdawałoby się, że jest to pięcioletni, góra sześcioletni basior Alfa. Pokłoniłem się lekko i dopiero szelest liści sprawił, że wilk odwrócił się w moją stronę. Wzdrygnął się, spiął mięśnie i zaczął warczeć.
- Kim jesteś?! - spytał ostro.
Podniosłem się.
- Nazywam się Convel – odparłem luźno. - A ty? Kimże jesteś?
- Jestem Snorri – warknął. - Trochę szacunku dla Alfy.
- Och, wybacz, Snorri – uśmiechnąłem się złośliwie. - Gdybyś mógł, to nie czaj się tak na mnie. Przez okrągły rok włóczyłem się po Terenach Niczyich, nie szukam wrogów, tylko watahy, do której mógł dołączyć.
Snorri wyprostował się.
<Snorri? Tzn. Wielce szacowna Alfo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz