poniedziałek, 16 maja 2016

Snorri cd Calme

Rozmawiałem z Sensitive, ale kątem oka obserwowałem Calme. Przewracała się z boku na bok i od czasu do czasu prychała. Mimowolnie zastrzygłem uszami w jej stronę i westchnąłem.
Było ciepło, słońce świeciło po oczach, a ptaki uwięzione w koronach drzew radośnie ćwierkały na znany tylko sobie temat.
Nerwowo przestąpiłem z łapy na łapę i dość mocno odrzuciłem grzywę do tyłu. Zamknąłem oczy, a w między czasie Sensitive odeszła na pobliską łączkę łapać motyle.
Przeszedł mnie chłodny, nieprzyjemny dreszcz.
***
Zimna, ciemna noc. Niespokojny wiatr targał korony drzew, a większość świata była pogrążona w objęciach Morfeusza. Z jakiegoś tylko sobie znanemu powodu bóg snu postanowił opuścić jedną, bezbronną istotę. Młody wilk zawodził w rozpaczy i drapał pazurami o posadzkę klatki. 'Mamo?', 'Tato?', 'Gdzie jesteście?'
Nikt jednak nie odpowiadał, jedynie drzewa szumiały między sobą, a sowy przeszkadzały im w wieczornej konwersacji. Tak jakoś samotno było temu opuszczonemu przez boga basiorowi.
***
Wzdrygnąłem się i otworzyłem oczy.
- Calme? - przywołałem do siebie wilczycę. Możliwe, że mój głos był łamiący się i rozpaczliwy, a może i także zdesperowany.
Wadera zastygnęła w pozycji, jakby biegła i odwróciła się w moją stronę.
- Przejdźmy się. - powiedziałem i zrobiłem kilka kroków w jej stronę i otarłem się o jej bark swoim barkiem. - Pokażę ci ciekawe miejsce.
Calme położyła po sobie uszy, ale nie odsunęła się ode mnie, co uznałem za zgodę.
Szliśmy w milczeniu, przy czym Calme z ogonem wciśniętym między nogi.
- Hej. - zagadnąłem ją. - Spokojnie, nic ci nie zrobię. Ze mną jesteś bezpieczna.
Ona natomiast dosyć hałaśliwie przełknęła ślinę i odparła:
- W...wiem o tym.
Zaprowadziłem ją do groty przy strumieniu. Lubię to miejsce.
Grota nie mieści się bezpośrednio przy strumieniu; jest od niego odsunięta jakieś pięć metrów. W środku jest porośnięta mchem i drobnymi, żółtymi kwiatkami o kwaśnej woni. I pewnie smaku też.
Wejście do niej jest bardzo wąskie, mieści się w nim ledwo jeden średniej wielkości wilk, ale mi też udaje się tam wchodzić.
- Wejdź. - poprosiłem wilczycę łagodnym, ale i stanowczym tonem.
Kiedy wchodziła, otarłem się pyskiem o jej bok.
Po wejściu położyła się w najbliższym kącie jaskini i oparła się o ścianę.
Ja położyłem się tuż przy wejściu, jednocześnie uniemożliwiając ucieczkę. Spojrzałem jej głęboko w oczy i zacząłem:
- Byłaś dzisiaj smutna i zdenerwowana. Powiesz mi, o co chodzi? Proszę.
<Calme?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz