środa, 11 maja 2016

Od Bardy cd Snorriego///Kontynuacja samodzielna

<aye, sir!>
Wilk słysząc moje imię jakby... zamyślił się?
- Barda... Świetlany. Chodź ze mną, świetlany wilku.
Miał cichy głos i chrypę, przez co brzmiał jak stary, doświadczony przewodnik stada, jednak po młodzieńczym błysku w jego oku można było się domyślić, że ma jedynie pięć lat.
Po swoich słowach zamachnął głowa i odszedł, lekko potrząsając grzywą na boki.
Mimo, że był wielki, a biała, gęsta sierść potęgowała to wrażenie, poruszał się z gracją rusałki czy południcy.
Puściłem się truchtem za nim.
***
Przez ubytki w koronach drzew zakwitało już różowo-szkarłatne słońce, roztaczając wokół siebie mistyczną, tajemniczą mgiełkę. Wepchnąłem nos w wiatr. Roznosił on woń suchej trawy, lata, i... i ocalenia. Przerwanej samotności. Wciągnąłem ten zapach głęboko w płuca.
Wyrównałem krok do Snorriego i lekko kiwnąłem ogonem.
- Daleko jeszcze?
Potrząsnął głową i skierował wzrok swoich bystrych, żółtych oczu na mnie.
- Nie, nie. Spokojnie. Już prawie jesteśmy.
Po jego słowach przeszliśmy obok dużej, pustej gawry. Biały basior pokazał swoje kły w uśmiechu i oznajmił:
- Tutaj zaczyna się terytorium naszej watahy. I rozciąga się ono aż do źródła potoku.
- To... sporo, prawda? - zapytałem.
Popatrzył tylko w przestrzeń i potwierdził. Tuż obok mnie w trawie śmignęła złoto-brązowa mysz, Salem.
Biały basior przystanął i przytulił* się do mnie, po czym odskoczył w dzicz.
***
Po półgodzinie wrócił ciągnąc za sobą martwą sarnę w pysku. Była mała jak na swój gatunek. Jej otwarte, bezdenne oczy patrzyły się gdzieś w przestrzeń. Snorri rozerwał jej gardło - jak mi się wydawało - metalicznymi kłami i zaczął spokojnie chłeptać jeszcze gorącą krew.
Nieśmiało zbliżyłem się do zdobyczy i idąc za jego przykładem chciałem napełnić swój żołądek. Sarny mają słodkie, soczyste mięso, więc ucieszyłem się widząc je.
Kiedy już napełniłem swój żołądek, ułożyłem się w cieniu drzew i zamknąłem oczy. Świat wokół mnie wyciszył się.
***
Przed oczami mignęła mi ruda kita lisa. Siedział naprzeciwko i uważnie mnie obserwował. Przekrzywił lekko łeb.
- Barda, tak? - spytał patrząc mi w oczy.
Ruchem głowy potwierdziłem.
- Nazywam się Aleksiej, mieszkam w okolicy. - oznajmił niedbale.
Przyjrzałem mu się z uwagą.
- Masz rodzinę? - zadałem mu pytanie.
Milczał przez kilka sekund, a może minut.
- Taaa...
<kończenie samodzielne>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz