piątek, 13 maja 2016

Od Snorriego cd Calme

Więc opowiedziała mi, a z każdym kolejnym słowem jej oddech się wyrównywał.
- Dziękuję, że mi to opowiedziałaś. - odparłem na jej opowieść i spojrzałem na nią. Nie wiem czemu, ale przyjemnie mi było patrzeć na Calme. Po dłuższej chwili stwierdziłem, że jest po prostu jedynym wilkiem w moim wieku, chociaż i to wytłumaczenie nie było pełne.
- Ja też ci dziękuję. Bardzo chciałam to w końcu z siebie wyrzucić. - powiedziała.
Cóż, w tym momencie zaimponowała mi. Ja z moją historią najchętniej ukryłbym się gdzieś w jaskini i nikomu o niej nie mówił.
Wilczyca podniosła głowę, więc uprzedziłem jej pytanie:
- Już niedaleko. Najwyżej pięć minut drogi.
Kątem oka zobaczyłem, że Calme się do siebie uśmiecha i również lekko się uśmiechnąłem.
Resztę drogi przeszliśmy w milczeniu
***
- Już jesteśmy. - oznajmiłem, przechodząc obok starej, opuszczonej gawry. - Ładnie tu, prawda?
- Tak. - Calme potwierdziła moje słowa skinięciem głowy.
Nad nami rozpościerało się błękitne niebo. Przez korony drzew nieśmiało zakwitały promienie słońca. Nigdzie nie było widać Bardy, ale nie przejąłem się tym, gdyż był z Aleksiejem, a z nim krzywda stać mu się nie mogła. Urwałem małego, fioletowego kwiatka i podałem go wilczycy stojącej obok mnie.
Lekko zmieszana wzięła go ode mnie i wymruczała coś w moją stronę. Uznałem to za podziękowanie i zabrałem się za pokazywanie okolicy.
- Tam - wskazałem nosem przed siebie - Jest potok. A tam - pokazałem w stronę gawry - jest schronienie dla ciężarnych i karmiących wader.
- A spanie? - zapytała, marszcząc nos. Wyglądała uroczo.
- Oh... śpimy pod chmurką. - odpowiedziałem.
Kiwnęła ogonem na znak, że rozumie.
Liznąłem ją w ucho i kontynuowałem:
- Tereny naszej watahy rozciągają się na jakieś... 500 metrów kwadratowych? W każdym razie bądź sporo. Po tych terenach błąka się również lis Aleksiej. Nie martw się, jest on przyjaźnie nastawiony do wszystkich, którzy nie robią mu krzywdy. Do stada należy też Barda. To mały basiorek, jego imię oznacza "Świetlany". Z germańskiego chyba. Czasem do lasu przychodzą istoty z patykami, które zieją ogniem. Mają one psa o imieniu Razor. On nie jest do nas przyjaźnie nastawiony, przeciwnie, poluje na nas. Ale - tu kretyńsko wypiąłem pierś. - z nami nic ci nie grozi.
Rozejrzałem się wokoło.
- Masz jeszcze jakieś pytania?
<Calme?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz